Prawdopodobnie nastał dla nas dość trudny czas oczekiwania na nowe informacje w sprawie dalszej kariery Roberta Kubicy. I choć medialna (i nie tylko) machina jest już tak rozpędzona, że czas ten nie będzie zbyt długi, to jednak trzeba uzbroić się w cierpliwość, a przede wszystkim, zaufać Robertowi.
Zaufanie
To był dziwny moment. Wśród wielu świetnych wypowiedzi Roberta po testach na Węgrzech, mnie najbardziej uderzyła ta w gruncie rzeczy niepozorna. Pod koniec wywiadu dla Eleven Sports, Robert powiedział „Zaufajcie mi”. I wtedy pomyślałem sobie: kurde, przecież rzeczywiście, z ludzkiego punktu widzenia, ja mu nie ufałem!
Nie ufałem Kubicy, że zrobi wszystko żeby wrócić do Formuły 1. Że upewni się, że nie będzie problemu z Superlicencją. Nie ufałem mu pytając na live chacie Olimpa, czy ma menadżera, który zadba o jego sprawy. Wiem również, że wiele osób z Was miało podobno.
Oczywiście, mogliśmy mieć pewne podstawy by mieć wątpliwości, ale podstawy te wynikały głównie z tego, że tak naprawdę mało wiedzieliśmy o tym, co działo się przez ostatnie kilkanaście miesięcy „za kulisami”.
I w tych dwóch słowach Robert podsumował nasze obawy – jeżeli jest szansa, żeby wrócić do Formuły 1, to złapie ją i wyciśnie z niej wszystko, tak jak to robi z bolidami. Oczywiście Kubica mówi również, że nie chce wrócić do F1 tylko dla samego faktu i chce w niej jeszcze o coś powalczyć, ale jednocześnie podczas chatu z Eleven wyrwało mu się, że „nie jest to czas na wybrzydzanie”.
Silly season
Ten termin w Formule 1 ma długą tradycję. I choć implikuje negatywne znacznie, to w tym roku dla nas jest to raczej bardzo pozytywny termin. Oto o Robercie Kubicy mówi się podczas tego silly season bardzo dużo i to nie na zasadzie marzeń, ale realnych plotek transferowych.
Przełamał się również Cyril Abiteboul, który przyznaje, że Robert Kubica jest jedną z opcji na przyszły sezon. Temat współpracy Roberta z Renault jest jednak odrębną kwestią, która warta jest odrębnego wpisu.
Wyciąganie
W tym chciałbym poruszyć jeszcze kwestię pochopnego wyciągania wniosków. Ostatnio bardzo często można usłyszeć zdania, których część kończy się członem: „…to już na pewno wróci”:
– skoro testował z Renault… to już na pewno wróci
– skoro F1 daje filmik z nim…
– skoro Robert mówi „do zobacenia… itd.
Oczywiście, wszystkie te argumenty można brać za pewne przesłanki, ale na pewno nie możemy powiedzieć raczej nic. Nie możemy zatem posuwać się za daleko w naszym wnioskowaniu. Trzeba pamiętać, że o Robercie będzi się teraz dużo pisać i mówić, również dlatego, że ogromna jest jego…
Wartość marketingowa
Być może niektórzy z Was śledzili media społecznościowe podczas testów Roberta we Francji czy na Węgrzech, a raczej próbowali śledzić. Ogarnąć się bowiem tego nie dało. Informacje o testach i czasach Roberta przekazywali wszyscy – nie tylko ci, którzy regularnie śledzą motorsport.
Oprócz pięknego dowodu na to, jak wiele osób kibicuje Robertowi i jak ważny jest on dla kibiców, miało to również swoją wartość marketingową. Obliczyła to Abanana – agencja komunikacji marketingowej. Zbadała ona jedynie Twittera i tylko na tym medium w okresie od 24 lipca do 7 sierpnia interakcji na temat Roberta było 350 tys. przy 20 tys. wzmianek. Gdyby chcieć za to zapłacić, trzeba byłoby wydać na to blisko 900 tys. dolarów. A mówimy tylko o Twitterze i tylko do 7 sierpnia, a jak widzimy sami, artykuły o Robercie pojawiają się nadal.
Ufamy i czekamy
Wiemy zatem, co chce osiągnąć Robert i wiemy (już), że musimy mu zaufać. Pytanie, czego chce Renault i czy im możemy zaufać…
Jeżeli chodzi o mnie, uważam, że bardzo prawdopodobny jest występ Kubicy w którymś z pierwszych treningów F1, ale uważam, że nie stanie się to jeszcze, z kilku względów, na Spa. W tym ostatnim przewidywaniu chciałbym się jednak mylić.
W ostatecznym rozrachunku, trudno mi wyobrazić sobie jednak inny scenariusz niż powrót Roberta do F1. Tak rozpędzony pociąg niezwykle trudno zatrzymać, ale katastrofy kolejowe niestety się zdarzają.
Więcej o całej F1 na MC Formula i onestopstrategy.com