Była niedziela, uczyłem się do jednego z najtrudniejszych egzaminów na studiach. Otrzymałem telefon o wypadku Roberta. Rozmówcy odpowiedziałem: “eee pewnie dzwona zaliczył, a xxx (tu nazwa stacji telewizyjnej) robi aferę“. Telewizor jednak włączyłem i zasiadłem do komputera. Zazwyczaj w mediach jest tak, że podaje się najpierw bardzo złą wiadomość (np. że zginęło 10 osób w katastrofie kolejowej), a potem spływają coraz lepsze, uspokajające wiadomości (np. że w owej katastrofie nie zginął nikt, a “tylko” 10 osób jest rannych). Tym razem było jednak odwrotnie. Spływały do nas coraz gorsze informacje, a moje myśli stawały się coraz czarniejsze.
Z ciężkim sercem przekazywałem kolejne doniesienia na f1ultra.pl. Kilkadziesiąt następnych godzin spędziłem tylko na tym, uświadamiając sobie, jak straszna rzecz się wydarzyła. Dziękowałem tylko za jedno – za opóźnienie informacyjne. Gdybyśmy otrzymali wiadomość, że Robert walczy o życie na stole operacyjnym, garstka moich włosów natychmiast by osiwiała. O tym, że lekarze walczyli o uratowanie Roberta dowiedzieliśmy się, kiedy już stan Polaka był w miarę stabilny.
Dla wielu moich kolegów obrażenia, jakie odniósł Kubica, oznaczały stracony sezon w Formule 1. Ja – mimo że wiedziałem co oznacza przerwanie nerwów – starałem się wierzyć, że jednak będzie dobrze, a siła woli i charakter Kubicy pozwolą na bardzo szybki powrót.W kolejnych dniach Robert przeszedł kilka bardzo poważnych operacji, trwających łącznie kilkadziesiąt godzin. Lekarze ratowali jego prawą rękę, zajmując się “przy okazji” mocno pokiereszowaną nogą. Musimy zdać sobie sprawę, że gdyby taki wypadek przydarzyłby się nam, lekarze prawdopodobnie nie myśleliby nawet o zachowaniu strzępów kończyny – od razu by ją amputowali. Robert miał szczęście, że trafił na odpowiednich specjalistów – zarówno tuż po wypadku jak i potem.
Kubica musiał znieść ogromne cierpienia. Bólu, który odczuwał, nawet biorąc pod uwagę aplikowanie silnych środków przeciwbólowych, nie potrafi sobie wyobrazić większość z nas. A dochodzą jeszcze myśli – o nowym bolidzie, najlepszym czasie w testach. No i niepewność – co będzie dalej, ile potrwa rehabilitacja…
Wyrazy wsparcia dla polskiego kierowcy płynęły z całego świata, nie tylko od ludzi związanych ze sportem motorowym. Jego losem interesowali się wszyscy, a informacje o stanie jego zdrowia były pierwszymi w serwisach informacyjnych. Film dla niego nagrali jego koledzy z padoku, życząc mu tylko jednego – zdrowia. Kibice organizowali akcje, kręcili własne filmy, podczas wyścigów wywieszali flagi. To pokazało, jak bardzo ważny dla bardzo wielu osób jest Robert i jak wszyscy oni go cenili. Wsparcie dla naszego kierowcy wyrażamy ciągle i nieustannie, nawet mimo chwil zwątpienia.
W kwietniu Robert Kubica opuścił szpital Santa Corona w Pietra Ligure. Ciężki program rehabilitacyjny kontynuował w domu, w Pietrasanta. Godziny mozolnych ćwiczeń, czasem nawet bez widocznego efektu, pot i cierpienie – to obraz kilku kolejnych miesięcy Polaka. W lipcu postanowił się do nas odezwać, odpowiadając na nasze pytania. Ten skromny gest pozostał do dziś jedyną formą kontaktu z nami. Później były jeszcze ciężkie operacje i zabiegi – wszystko, aby jak najbardziej przyspieszyć rehabilitację.
Kolejne miesiące nie przynosiły tak rychłej poprawy jak się spodziewano. Potrzebne były kolejne wizyty na stole operacyjnym, pojawiły się spory co do dalszego przebiegu leczenia. Polak przestał być już podopiecznym Riccardo Ceccarellego. Nadal jednak walczy o powrót do ścigania.
Polak jest w coraz lepszej formie, choć martwić może niedawna kontuzja nogi. Ważne jest, że stan ręki stale się poprawia, a to jej mobilność stanowi największą przeszkodę w powrocie do jazdy. Wiemy, że w tym sezonie w F1 już nie wystartuje. Wszyscy liczymy, że stanie się to za rok, podczas testów przed sezonem 2013.
Robert Kubica wielokrotnie pokazywał, że potrafi dokonywać rzeczy dla innych niemożliwych. Udało mu się zostać profesjonalnym kierowcą wyścigowym pochodząc z Polski – kraju bez dużych tradycji wyścigowych i z niemal zerowymi możliwościami dla bardzo młodych zawodników. Dokonał tego również bez dużego zaplecza finansowego. Następnie wygrał World Series by Renault – jedną z najważniejszych serii wśród single-seaterów. Potem dostał się do Formuły 1 – jako pierwszy Polak. Wygrane kwalifikacje w Bahrajnie i wyścig w Kanadzie były ostatecznym świadectwem tego, jak wielkim talentem jest Robert. Dokonał tego mimo wszystko – pokonując wszystkie przeciwności losu, wychodząc z ciężkiej kontuzji.
Wobec powyższego były, i nadal są podstawy sądzić, że Robertowi uda się wrócić, bo jest to człowiek wyjątkowy. Jak się dowiedzieliśmy, Robert miał słabsze chwile podczas swojej rehabilitacji. Nam jednak nie można ich mieć. Chcemy wierzyć, że Robert wróci do ścigania i znów będziemy mogli mu kibicować.
Starajmy się uszanować to, że Robert nie odzywa się do nas – przechodzi teraz najtrudniejszy okres w swoim życiu, a w takich chwilach każdy reaguje inaczej. Jedni chcą się wygadać, inni zamykają się w sobie. Nie wiemy, jak my zachowalibyśmy się na jego miejscu i jakiekolwiek deklaracje nie są tu właściwe. Wspierajmy Roberta.
Na koniec dzisiejszego wpisu zapowiadana premiera nowego filmu KuBikaTv,
tym razem o nazwie Red life. Miejmy nadzieję, że za kilka miesięcy ten
film okaże się proroczy. Póki co wierzymy, że Robert odzyska szybko
pełną sprawność.
Zgodnie z zapowiedzią, choć z drobnym opóźnieniem, prezentuję opublikowany dopiero wczoraj wywiad z Robertem Kubicą, przeprowadzony kilka dni przed wypadkiem w Ronde di Andora. Został on przeprowadzony przez serwis CarandDriverTheF1.com.
Pytanie: Czy chciałbyś kiedyś startować w rajdach?
Robert: Na pewno, nie ukrywam tego. Rajdy to moja pasja, chociaż jak byłem młodszy, to nie interesowały mnie one szczególnie. Zainteresowanie nimi znacznie wzrosło dzięki startowi w ubiegłorocznym rajdzie Monte Carlo. W tym roku nie wystartowałem, ale chcę podkreślić, że to nie dlatego, że zespół nie pozwolił mi na start w nim.
P: Twój kontrakt nie zabrania ci zatem startów w rajdach?
RK: Nie, po prostu nie było możliwości wystartowania w tym rajdzie, to nie wina zespołu. Zacząłem planować start za późno i nie zdążyłem się odpowiednio przygotować. Później żałowałem, że nie wystartowałem, gdyż było sucho niemal na każdym OS-ie. Tym bardziej szkoda, że Renault Clio, którym miałem jechać, spisywało się dobrze i były szanse na dobry rezultat. Bardzo emocjonowałem się rajdem i żałuję, że nie wystartowałem, ale cóż – nie można mieć wszystkiego…
P: Czy popierasz pomysł powrotu F1 na europejskie tory?
RK: Nowe tory są bardzo bezpieczne i to na pewno ich zaleta, ale według mnie są zbyt łatwe dla kierowców. Jeżeli wjeżdżając w zakręt wiesz, że jest szerokie asfaltowe pobocze, to podchodzisz do niego zupełnie inaczej niż jakby były tam bariery czy pułapka żwirowa. Europejskie, stare tory lepiej pokazują klasę kierowcy.
P: A co sądzisz o nowych kierownicach? W tym roku będzie na nich duzo guzików…
RK: Ilość nie jest problemem, chodzi o to, że musimy ich używać bardzo często. Naciskamy 2 przyciski jednocześnie zmieniając biegi, a przy tym musimy uważać na inne bolidy. To ryzykowne, bo nasza koncentracja jest zaburzona, gdy mamy więcej rzeczy do zrobienia. Musimy uważać.
P: Witalij Pietrow powiedział, że jesteś dla niego niedostępny i zamykasz się w sobie. Czy to prawda?
RK: Jestem zdziwiony takim zdaniem Witalija, ale nie robię z tego problemu. Pomagałem na tyle na ile mogłem i nie wiem jak mógłbym więcej. Wyznaję zasadę, że jeżeli ktoś ma do mnie pytanie to podchodzi i pyta. Sezon 2010 był dla niego rozczarowaniem i szuka prostej wymówki. Nasze relacje są dobre, a to dziennikarze szukają sensacji.
P: gdyby wszystkich obecnych kierowców F1 wsadzić do Fiata Pandy, to który z nich byłby najszybszy?
RK: Nie wymienię nazwiska – to prowokacja. To zależałoby od przygotowania samochodu. Raz wygrałby jeden, a raz drugi (wskazał na zdjęcie Fernando Alonso).
Za pomoc w tworzeniu wywiadu dziękuję czytelnikowi BYKU.
Chciałbym jednocześnie poinformować, że tradycyjny wpis organizacyjny z wynikami ankiet (tym razem dwóch) i kilkoma ogłoszeniami, zostanie opublikowany jutro (jeżeli nie spłynie jakaś informacja o Robercie). Nowa ankieta będzie dostępna w ciągu godziny.
Strona powrotroberta.blogspot.com jest na facebooku! Dołącz do osób go lubiących!
Więcej o całej F1 na MC Formula i f1ultra.pl
Polecam lekturę miesięcznika F1 Racing – nowy numer już w kioskach!