Po ostatnim weekendzie powinniśmy się cieszyć. Daniele Morelli przedstawił nam w miarę pełny obraz stanu zdrowia Roberta Kubicy – pozytywny, choć optymiści po czerwcowych informacjach o Polaku mogą być nieco zawiedzeni – a zespół Lotus Renault GP wyraźnie zadeklarował, że czeka na Polaka, bo nadal zatrudnienie go jest dla nich priorytetem. Eric Boullier pokusił się też o wskazanie daty, do której chciałby poznać decyzję, czy Robert Kubica będzie w stanie jeździć w przyszłym sezonie. I wbrew temu co się czasem czyta – jest to koniec października, a nie połowa tego miesiąca. Te dwa tygodnie nie mają jednak znaczenia. Według mnie ta deklaracja, jeżeli będzie musiała być podjęta przed początkiem listopada, zostanie podjęta nieco w ciemno. Zanim krakowianin nie wsiądzie do bolidu Formuły 1 i nie przejedzie przynajmniej kilkunastu kółek, powiedzenie, że wróci do F1 i będzie blisko swojej formy sprzed wypadku wydaje się niemożliwe.
Daniele Morelli już zapewnia nas, że nie ma wątpliwości co do powrotu Kubicy w przyszłym sezonie. Dlaczego zatem Eric Boullier chce kolejnych oficjalnych potwierdzeń? Według mnie dlatego, że tego co Morelli mówi do nas z absolutną pewnością, nie może powiedzieć Francuzowi. Jemu chodzi bowiem o konkrety. Uważam, że dopóki Robert Kubica nie przejedzie się wyścigówką z prawdziwego zdarzenia, to stwierdzenie, że będzie gotowy do startu w 2012 roku będzie zaczynało się od zdania “według lekarzy i rehabilitantów…” Podejrzewam, że nie o taką informację chodzi Boullierowi i dlatego nadal czeka. Nie twierdzę tu jednocześnie, że podważam słowa Morelliego. Wierzę, że Robert Kubica będzie w pełni przygotowany do startów od początku sezonu 2012. Podobnie jak Boullier nie myślę, aby Polak był od razu tak szybki jak przed wypadkiem, ale na pewno nie będzie odstawał od Witalija Pietrowa.
Nie da się ukryć jednak, że są pewne nieścisłości i niedoskonałości na linii komunikacji Lotus Renault GP z menadżerem Roberta Kubicy. Widać, że nie są to idealnie pracujące “zębatki” tak jak było to w pierwszych miesiącach po wypadku. Wtedy łączyła ich głównie troska o Roberta, tęsknili za “normalnością”. Według mnie teraz nieco wszyscy się pogubili. Mówiąc wszyscy mam na myśli Erica Boullier, Gerarda Lopeza i Daniele Morelliego. Sytuacja ich przerosła, za dużo ludzi chce od nich sprzecznych ze sobą zachowań i wypowiedzi.
Zacznę od Morelliego. Włoch od 2005 roku ma z Kubicą istne eldorado – wszystko dzieje się samo, Robertowi w World Series by Renault i Formule 1 niemal wszystko szło jak z płatka jeżeli chodzi o kontrakty. Morelli miał spokój, wykonywał rutynową pracę, której nie miał dużo, bo Polak wielu inicjatyw marketingowych nie podejmował, oprócz tych wyznaczanych przez zespół – w BMW było ich zdecydowanie więcej niż w Renault. W lutym nagle ten sen się skończył, a Morelli stanął przed bardzo trudnym zadaniem. Cała presja mediów, przyjaciół Kubicy spadła na niego. Początkowo nieźle sobie radził, bo w lutym, marcu i kwietniu chodziło tylko o życie i zdrowie Roberta, nikt – oprócz niemądrych optymistów – nie myślał o powrocie w maju czy czerwcu. Wraz z upływem czasu i brakiem informacji o Robercie zaczęły pojawiać się pretensje. A Morelli nie wiedział co mówić, bo z jednej strony Kubica pewnie nie chciał przekazywać żadnych informacji, Włoch wiedział, że trzeba gadać i to optymistycznie, a lekarze uspokajali. W czerwcu w Polsce mogliśmy się przekonać, że Daniele Morelli stracił zimną głowę i palnął kilka rzeczy niepotrzebnie – o jazdach w samochodzie, o terminie powrotu w i jazdach w symulatorze w sierpniu, o tym, że Kubica nie pojedzie w Lotus Renault GP z innych względów niż zdrowotne. Nie zachował spokoju, zapłacił za to utratą wiarygodności, która niestety odbija się też na Robercie.
Gerard Lopez to z kolei biznesmen, który – jak napisał Mikołaj Sokół – nie zna się za bardzo na F1. Również lubił Roberta Kubicę, bo ten przynosił dobre wyniki. Po wypadku wspierał go, ale wydawał się pewny, że da się Polaka zastąpić i zarabiać na F1. Niestety, rzeczywistość okazała się inna, a Lopez, zdenerwowany, że przygotowany pod krakowianina bolid i podporządkowany mu zespół się “sypie” przestał robić przelewy i wydaje się, że sezon 2012 będzie dla niego ostatnim w F1.
Z kolei Eric Boullier to dusza człowiek dla Kubicy. W 2010 roku to nie on był szefem tej drużyny, to Robert wszystkim sterował, a Boullier był w niego zapatrzony. Francuz po wypadku zachowywał się względem Kubicy wspaniale i nadal widać dużą przychylność dla Polaka. Niestety, tutaj też pojawiają się rozbieżne interesy. Jego podopieczny, Romain Grosjean chce wrócić do F1 we wspaniałym stylu po wygraniu w serii GP2. A Francuz na głowie ma jeszcze Bruno Sennę. Wydaje się, że idealnym dla niego byłoby posiadanie 4 bolidów w stawce, w których mógłby umieścić oczywiście Pietrowa, Grosjeana, którego jest menadżerem, Sennę, który ma nazwisko i nieco pieniędzy (choć jak wskazują niektórzy – trochę za mało) oraz Kubicę, którego lubi i ceni. Może zatem w deklaracji, której spodziewa się od Roberta Kubicy pod koniec października powinno pojawić się zdanie: “szukaj dla Grosjeana innego zespołu, bo ja wracam”? Początek listopada jest bowiem ostatnim dzwonkiem dla menadżerów na rozsyłanie CV swoich kierowców po zespołach. Na pewno nie jest to późny termin na ogłaszanie przez zespoły składu kierowców na przyszły rok – niektóre zdecydowały, że dopiero w połowie grudnia powiadomią o swoich składach na 2012 rok. Jeżeli zatem chcą czekać na Kubicę, to co stoi na przeszkodzie, aby powiedzieć Grosjeanowi, że jak Kubica nie wróci to wtedy będzie kierowcą numer 1 i poczekać na decyzję Polaka do końca np. stycznia? A no to, że trzeba Romainowi znaleźć fotel, bo on testerem nie chce już być.
Kończąc tę przydługą wypowiedź, zalecałbym spokój wszystkim kibicom Roberta Kubicy. Jest za wcześnie na wyciąganie wniosków. Trzeba zrozumieć, że wszystkie wymienione przeze mnie w tym wpisie osoby znalazły się w nowej dla siebie, trudnej sytuacji i że ciąży na nich ogromna presja. Najważniejsze dla nas jest to, żeby Robert Kubica w pełni wyzdrowiał, bo wtedy na pewno nie będzie miał problemów ze znalezieniem zespołu.
Na koniec przedstawiam Wam wyniki sondy, która dziś rano zakończyła się na blogu. Pytanie brzmiało:
“Na stronie Lotus Renault GP została podana informacja, że Bruno Senna będzie jeździł w tym zespole do końca sezonu. Jak myślisz, co ona oznacza dla Roberta Kubicy?” Oto Wasze odpowiedzi:
Nic, ma on jeszcze szanse na powrót w tym roku 86 głosów (26%)
Oznaczają, że wróci w tym roku w innym zespole 17 głosów (6%)
Jego szanse na powrót są znikome 47 głosów (14%)
Przesądzają one, że Kubica nie wróci w tym roku 179 głosów (54%)
Jak widać większość z Was nie ma już nadziei na powrót Roberta Kubicy w tym roku, mam nadzieję, że zagmatwanie całej sytuacji nie doprowadzi do tego, że większa grupa osób nie zacznie wątpić w powrót Kubicy w 2012 roku, bo wiem, że są już pojedyncze osoby wyrażające taką opinię.
W ostatnim zdaniu przypominam, że już w najbliższy czwartek zostanie zadanie 100. pytanie w konkursie wiedzy o Robercie Kubicy, za które zwycięzcy zostanie przyznanych 5 punktów. Do końca konkursu pozostało jeszcze około 109 pytań, więc nie jest jeszcze za późno aby zacząć grać.
Nowy numer F1 Racing już w kioskach! Zapraszam do lektury!
Więcej informacji o całej Formule 1 znajdziesz na www.f1ultra.pl
Reklama
————————————————————————————————————
Strona powrotroberta.blogspot.com jest już na facebooku! Dołącz do osób go lubiących!
www.techpro.pl – maszyny i narzędzia budowlane – sprzedaż i wynajem, niskie ceny, fachowa obsługa!