Media, jak to mają w swojej naturze, od razu po wypadku szukały winnego tego nieszczęścia. Pojawiały się teorie o wystającym korzeniu, śliskiej nawierzchni, zniszczonej barierce, którą ludzie rzekomo zdemontowali aby skrócić sobie drogę do kościoła (pewnie włoskie staruszki zwyczajnie przeskakiwały 2-metrowe obniżenie, które jest za nią). Dobrze, że te spekulacje szybko się zakończyły. Bo to był zwyczajnie wypadek rajdowy, takich zdarza się kilka lub nawet kilkadziesiąt podczas każdego rajdu. Niestety ten miał tragiczne skutki, gdyż do auta Kubicy wtargnęła metalowa bariera, która zdemolowała lewą stronę ciała Polaka. Gdyby nie ona, Kubica rozpakowywałby się właśnie w hotelu w Stambule.
Włosi uznali, że impreza miała wszystkie zezwolenia, została przeprowadzona prawidłowo, a kierowcy nie byli narażeni na niebezpieczeństwo. Nie było więc podstaw by komukolwiek postawić zarzuty. Taka była też wola Roberta Kubicy, który po złożeniu zeznań zadeklarował, że nie będzie chciał nikogo oskarżać.
Robert jest obecnie w Monako, może w miarę swobodnie chodzić, jego lewa ręka jest sprawna, może delikatnie ruszać palcami prawej ręki, łokieć jest jeszcze usztywniony. W ciągu kilku najbliższych dni powinien udać się do kliniki Riccardo Ceccarellego, gdzie rozpocznie mocną rehabilitację.
Więcej informacji o całej Formule 1 znajdziesz na www.f1ultra.pl